Jabłka, porzeczki i leszczyna

    Plantpress Sp. z o.o.

    Tadeusz Palus z synem Dawidem (fot. 1) prowadzą gospodarstwo sadownicze w Marysinie w województwie lubelskim. Uprawiają trzy gatunki: jabłoń, czarną porzeczkę oraz leszczynę. Owoce dwóch pierwszych zbywane są za pośrednictwem grupy producenckiej „Stryjno-Sad”, której są członkami. Orzechy leszczynowe sprzedawane są natomiast samodzielnie, w większości bezpośrednio w gospodarstwie. Trójkierunkowość produkcji może trochę utrudniać organizację pracy, ale z drugiej strony jest dla sadowników swoistym „wentylem bezpieczeństwa”, gdyż zmniejsza szanse na zniszczenie wszystkich plonów przy niekorzystnym splocie warunków pogodowych.

    Tadeusz Palus jest sadownikiem w pierwszym pokoleniu. Gospodarstwo przejął po swoim teściu. Pierwsze drzewa owocowe posadził dopiero w 1978 roku. Wcześniej w tych okolicach dominowały uprawy chmielu. Ponieważ opłacalność tej produkcji obniżała się, po kontaktach ze spółdzielnią ogrodniczą w Lublinie, T. Palus przywiózł z okolic Skierniewic pierwsze drzewka jabłoni (w tych czasach na Lubelszczyźnie jeszcze nie było szkółek owocowych). Zaryzykował i od razu posadził 4 hektary sadu z odmianami ‘McIntosh’, ‘Spartan’, ‘Lobo’ i ‘Jonathan’, wtedy jeszcze w rozstawie 6 m na 4 m. Równocześnie wciąż uprawiał chmiel, z którego zyski pozwalały inwestować w nowe sady. Okazało się, że jabłonie sprawdziły się w Marysinie, więc stopniowo zajęły miejsce chmielu. Dodatkowo w gospodarstwie pojawiła się leszczyna, która w tej okolicy była od dawna powszechnie uprawiana ze względu na opłacalność zbytu orzechów. Obecnie gospodarstwo T. Palusa w całości zajmują uprawy sadownicze: 7,5 ha jabłoni, 7 ha leszczyna oraz 4 ha czarna porzeczka.

    [envira-gallery id=”41965″]

    Jabłonie

    Gospodarstwo ma korzystny rozkład, gdyż sad jabłoniowy (łącznie 7,5 hektara) podzielony jest zaledwie na 2 duże kwatery. Po doświadczeniach z wieloma odmianami, największą powierzchnię przeznaczono obecnie pod ‘Jonagolda Decosta’, ‘Jonagoreda’, ‘Šampiona’, ‘Elise’, ‘Golden Deliciousa’, ‘Idareda’ oraz ‘Mutsu’. Podczas wymiany nasadzeń sadownik uwzględnia zarówno własne doświadczenia z daną odmianą, jak i politykę zrzeszenia „Stryjno-Sad”, za którego pośrednictwem sprzedaje wszystkie jabłka. Pytany co planuje zmienić, odpowiada: „myślę, ze trzeba powiększać areał ‘Jonagoreda’. Powinniśmy pójść w kierunku jabłek o czerwonej skórce. Na takie owoce jest zapotrzebowanie ze wszystkich kierunków – Wschodu, Zachodu oraz Szwecji, do której nasze zrzeszenie wysyła sporo towaru. Kosztem jakich odmian? ‘Jonagoredy’ zastąpią ‘Elise’, która tworzy owoce raczej drobne, a w naszym gospodarstwie dodatkowo wchodzi w przemienność i – jak po tegorocznej zimie – odczuwa skutki niskiej temperatury.”

    Nowe kwatery jabłoniowe w Marysinie to drzewka sadzone w rozstawie 3,5 m na 1 m, przy tyczkach bambusowych podpiętych do drutów rozciągniętych pomiędzy betonowymi słupkami (fot. 2). Do nasadzeń właściciel używa różnych typów drzewek. Dominują drzewka jednoroczne rozgałęzione, które jak twierdzi T. Palus, lepiej się tutaj przyjmują niż dwuletnie. Wciąż jednak wykorzystywane są także jednoroczne okulanty. Właśnie z takiego materiału założona została w ubiegłym roku nowa kwatera ‘Mutsu’. Niestety mroźna zima nieco uszkodziła wierzchołki tych drzewek, które wiosną trzeba było skrócić o 30-40 cm.

    Ciężkie i gliniaste ziemie, które dominują w tych okolicach mają swoje zalety. Kwatery T. Palusa, jak i większości sadowników w regionie, nie mają nawadniania. „Do tej pory skutków suszy w gospodarstwie nie odczuliśmy” – dodaje T. Palus. Raz na 5 lat próbki gleby oddawane są do analizy, ale zwykle zawartość poszczególnych składników jest na dobrym poziomie. Nawożenie zazwyczaj ogranicza się więc do podawania nawozów potasowych jesienią oraz mocznika wiosną.

    Kosztowna ochrona przed parchem

    Dwa lata temu sporych problemów przysparzały w kwaterach jabłoniowych zwójki, ale użycie pułapek feromonowych skutecznie pomogło kontrolować te szkodniki. Bieżący sezon zaczął się od trudnej walki z parchem, która jak się zapowiadało będzie kosztowna. Pierwsze opryskiwania w Marysinie wykonywano już w na przełomie marca i kwietnia. Jak mówi T. Palus, „dotychczas jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby opryskiwania trzeba było zaczynać aż na miesiąc przed kwitnieniem. W tym roku drzewa zaczęły kwitnąć około 6 maja i w połowie miesiąca kwitnienie trwało nadal. Zazwyczaj opryskiwania przeciwko parchowi zaczynaliśmy dopiero na 2-3 tygodni przed kwitnieniem.” W ochronie sadów sadownicy z Marysina korzystają z usług doradców, zarówno prywatnego (na terenie gospodarstwa umieszczona jest stacja meteorologiczna i zalecenia docierają do sadowników sms-ami), jak i wynajmowanego przez zrzeszenie „Stryjno-Sad”. T. Palus chwali zwłaszcza pomoc tego ostatniego, który przynajmniej raz w tygodniu spotyka się z tutejszymi sadownikami. „Od czasu, gdy grupa wynajęła doradcę i zaczęliśmy korzystać z jego usług, widzę znaczną poprawę jakości owoców. Zniknęły nawet problemy z ordzawieniami jabłek, które wcześniej były sporym problemem”, mówi T. Palus.

    W ubiegłym roku przez okolice przeszły dwa gradobicia, 2 lipca i 17 sierpnia. W efekcie prawie cały plon jabłek (96%) uległ zniszczeniu. „Takiej katastrofy nie było u nas od 15 lat. Niestety na instalacje zabezpieczające kwatery przed gradem, podobnie jak i przed skutkami wiosennych przymrozków (zdarzają się w okolicach dość często), nas nie stać”, komentuje T. Palus. Wcześniej w gospodarstwie jabłonie certyfikowano w systemie GlobalGAP, niestety gradobicie spowodowało, że w ubiegłym roku nie było czego certyfikować. Kolejny audyt na GlobalGAP spodziewany jest w gospodarstwie jesienią, o ile sezon znowu nie przyniesie niespodzianek. Z audytem nie powinno być problemów, gdyż jak mówi T. Palus „mamy IPO i większość wymagań spełniamy”.

    Podczas zbiorów sadownicy w okolicy zwykle korzystają z pomocy sąsiedzkiej. Przy owocobraniu pomocne są wózki na skrzyniopalety. W gospodarstwie są trzy takie zestawy (każdy po pięć wózków na jedną skrzyniopaletę), zawsze dwa z nich są w sadzie, a jeden w rozładunku. Taka organizacja pracy wymaga jednak użycia aż trzech ciągników.

    Średnie plony jabłek w Marysinie wynoszą w sezonie 38 t/ha. Owoce trafiają do własnej przechowalni ULO, która może pomieścić łącznie 240 ton jabłek w 3 komorach (fot. 3). Obecnie trwa systematyczna wymiana skrzyniopalet z drewnianych na plastikowe. To już efekt przygotowywania się do obsługi nowego obiektu zrzeszenia „Stryjno-Sad”, który ma powstać w przyszłym roku. Wszystkie jabłka sprzedawane są poprzez zrzeszenie. Ciekawostką jest, że w ubiegłym roku zdjęcie Dawida Palusa pojawiło się na opakowaniach jabłek pod marką Tesco dostarczanych przez „Stryjno-Sad” do tej sieci supermarketów. Takie worki z napisem „Poznaj naszego dostawcę” (fot. 4) mają w zamierzeniu sieci Tesco przybliżyć klientom producenta owoców.

    Leszczyna i czarna porzeczka

    Okolice Marysina to polskie zagłębie leszczynowe, a plantacja T. Palusa należy do jednych z większych w regionie. Na całym areale posadzono tylko jedną odmianę ‘Kataloński’, która zdaniem właścicieli sprawdza się najlepiej, „rodzi grube, kuliste orzechy cenione na polskim rynku. Ponadto odmiana ta owocuje corocznie i obficie”.

    Leszczyny rozmnażane są na własne potrzeby przez odkłady na zakładanej specjalnie w tym celu plantacji matecznej. Tadeusz Palus stara się prowadzić wszystkie rośliny w formie krzewiastej (w przypadku podmarnięć uszkodzeniu ulega najwyżej część krzewu, a nie cała roślina, jak to ma miejsce przy leszczynach prowadzonych w formie piennej). Co roku wycina się część pędów ze środkowej części korony, aby uformować ją na kształt pucharu i zapewnić lepszy dostęp światła, co stymuluje owocowanie. Ukorzenione sadzonki sadzi się obecnie w rozstawie 5 m na 3,5 m (fot. 5). Dawniej sadzono je gęściej, ale rozrastające się korony zbyt szybko się stykały ze sobą, co utrudniało dostęp światła.

    Leszczyna to uprawa dla cierpliwych, pierwsze zbiory pojawiają się dopiero po 5-6 latach i wzrastają wraz z powiększaniem się korony krzewów. Plantacja może owocować przez około 20 lat, potem krzewy – mimo corocznego cięcia – stają się za wysokie i trzeba je zlikwidować.

    W ochronie sadu leszczynowego najważniejszą chorobą jest monilioza leszczyny, przeciwko której trzeba wykonać około 6 opryskiwań w sezonie. Ze szkodników najgroźniejszy jest słonkowiec orzechowiec, którego larwy żerują w orzechach. Te chrząszcze zwalcza się w okresie żerowania na liściach, przed złożeniem jaj. Termin opryskiwania przypada na koniec maja, początek czerwca i zbiega się z terminem opryskiwania sadów jabłoniowych przeciwko owocówce jabłkóweczce. Często problemem jest także mszyca chmielowa.

    Ponieważ orzechy zbiera się kombajnem, niezwykle ważne jest utrzymanie gleby w równym i niezachwaszczonym ugorze (fot. 6). T. Palus do zwalczania chwastów używa wyłącznie środków zawierających glifosat (np. Roundap MAX 680 SG), gdyż jak twierdzi leszczyna jest bardzo wrażliwa na inne herbicydy.

    Do zbiorów przystępuje się pomiędzy pierwszą dekadą września a początkiem października. Zbiór jest jednofazowy i służy do niego doczepiany do ciągnika włoski kombajn Facma Cimina 200 (fot. 7). Zebrane orzechy wymagają już potem tylko niewielkiego doczyszczenia.

    Średnie plony leszczyny wynoszą około 2 ton z hektara. W ubiegłym roku sprzedawano je na miejscu w gospodarstwie po około 5,5 zł/kg. Ze zbytem nie ma na razie problemów, po orzechy licznie zgłaszają się handlowcy z całego kraju.

    Trzecim gatunkiem sadowniczym w gospodarstwie jest czarna porzeczka. T. Palus uważa, że dochody z tej uprawy były w ubiegłym roku porównywalne z dochodami uzyskiwanymi ze sprzedaży orzechów laskowych. Obecnie plantacja czarnej porzeczki w Marysinie ma 4 hektary, w tym 2 ha owocujące i 2 ha młodych nasadzeń. Rosną tutaj tylko 2 odmiany: ‘Triton’ (wczesna dojrzewająca w połowie lipca) oraz ‘Ben Adler’ (późna, dojrzewająca pod koniec lipca). Owoce zbierane są kombajnem Joanna 3 i w całości sprzedawane przez zrzeszenie „Stryjno-Sad”.

    fot. 1-7 W. Górka