Parch jabłoni w sezonie 2010

    ISK Skierniewice

    Już na początku sezonu, obserwując liczbę oraz dojrzałość wykształconych owocników grzyba Venturia inaequalis (sprawcy parcha jabłoni) sugerowano, że w sprzyjających warunkach atmosferycznych (opady deszczu, wysoka wilgotność) może dochodzić do silnych wysiewów i infekcji. Nic jednak nie zapowiadało tak trudnej sytuacji w zwalczaniu choroby, jaka wystąpiła na terenie całego kraju na przełomie kwietnia i maja. Intensywne opady deszczu z jednej strony stworzyły doskonałe warunki do wysiewów i infekcji, a z drugiej uniemożliwiły wykonywanie zabiegów.

    [envira-gallery id=”41883″]

    W poszczególnych rejonach, a nawet w sadach niezbyt od siebie oddalonych, rozkład wysiewów zarodników workowych i infekcji był różny. Dla wystąpienia objawów parcha jabłoni największe znaczenie miały jednak bardzo duże wysiewy i silne infekcje, które rozpoczęły się praktycznie we wszystkich rejonach kraju od końca kwietnia i trwały z małymi przerwami przez cały maj. Analizując przebieg wysiewów zarodników, należy podkreślić przede wszystkim ich duże nasilenie w stosunkowo krótkim czasie. W zależności od lokalizacji, ostatnie wysiewy rejestrowano od 16 do 24 maja.

    Pierwszy, znaczący dla rozwoju parcha, wysiew zarodników workowych na terenie Polski centralnej wystąpił 5 i 6 kwietnia. W zależności od położenia sadu, stworzył on duże lub małe zagrożenie, a w niektórych miejscach, w ogóle nie doszło w tym czasie do infekcji. Potem następowały drobne wysiewy, które praktycznie nie stanowiły żadnego zagrożenia, z wyjątkiem niektórych rejonów, gdzie obserwowano na tyle długie zwilżenie, że sygnalizatory naliczyły infekcje w dniach 10 i 11 kwietnia. Największe zagrożenie w centralnej Polsce wystąpiło 26 i 27 kwietnia oraz między 1 i 8 maja. W tak krótkim czasie wysiało się około 30-40% zarodników workowych. Kolejne fale wysiewów i infekcji trwały praktycznie przez cały maj z krótkimi przerwami. Warunki pogodowe z jednej strony sprzyjały intensywnemu przyrostowi tkanki, wysiewom i infekcjom, a z drugiej uniemożliwiały terminowe wykonanie zabiegów i ograniczały działanie fungicydów powierzchniowych, gdyż były one zmywane. Zagrożenie potęgowała stała wilgotność oraz optymalna dla rozwoju choroby temperatura. Pierwsze, nieliczne objawy parcha pojawiły się w niektórych sadach na początku maja, ale w większości rejonów najwięcej plam zarówno na liściach (fot. 1), jak i na szypułkach oraz działkach kielicha (fot. 2-3) uwidoczniło się między 10 a 16 maja. W kolejnych dniach objawy choroby obserwowano także na zawiązkach (fot. 4).

    Już na podstawie tego skróconego obrazu przebiegu infekcji pierwotnych widać wyraźnie, że bieżący sezon jest wyjątkowo trudny w uzyskaniu dobrych efektów ochrony zarówno w sadach, jak i na plantacjach roślin jagodowych. Bardzo duże zagrożenie chorobowe wynikające z przedłużających się, kilkudniowych, silnych wysiewów zarodników workowych oraz intensywne opady deszczu spowodowały, że nawet prawidłowo stosowane zabiegi zapobiegawcze nie były w pełni wystarczające i konieczne było wykonanie zabiegów poinfekcyjnych. Dobrym rozwiązaniem w tej trudnej sytuacji było wykonywanie oprysków preparatami zapobiegawczymi, w przerwach między kolejnymi opadami deszczu, nawet na mokre liście, a dopiero przy bardziej stabilnej pogodzie wykorzystanie fungicydów o działaniu wgłębnym lub systemicznym, w zależności od panującej temperatury. Zabiegi wykonane 24 kwietnia, przed przewidywaną falą opadów, nie zabezpieczyły w pełni przed silnymi infekcjami, jakie miały wtedy miejsce. Konieczne było wykonanie zabiegu poinfekcyjnego i w sadach, gdzie taki zabieg wykonano 28 lub 29 kwietnia, objawów parcha z tej infekcji nie spotyka się. Największe problemy z terminowym wykonaniem zabiegów i doborem środka zaczęły się od weekendu majowego. Ze względu na niską temperaturę dobrze było zastosować w tym czasie (4 i 15 maja), preparaty z grupy anilinopirymidyn (Mythos 300 SC, Chorus 75 WG), oczywiście w połączeniu z preparatem powierzchniowym. Przy korzystaniu z tej grupy związków należy tylko pamiętać o tym, że środki te wykazują bardzo dobre działanie w ochronie liści, ale zdecydowanie słabsze w ochronie owoców. Zastosowanie ich po kwitnieniu, bez dodatku preparatu kontaktowego, może spowodować pojawienie się plam parcha na owocach, mimo, że liście pozostaną zdrowe lub tylko nieznacznie porażone.

    Praktycznie jedynym dniem w tym trudnym do zwalczania parcha jabłoni okresie, kiedy można było zastosować preparaty systemiczne z grupy IBE (Score 250 EC, Difo 250 EC, Capitan 400 EC), była sobota 8 maja. Temperatura około 20°C, brak wiatru umożliwiały pełne wchłonięcie się środka. W przypadku tych produktów należy pamiętać, że aby ich skuteczność była dobra, konieczne są przynajmniej 2-3 godziny po zabiegu w optymalnej temperaturze (nie niższa niż 15°C) i bez deszczu, aby zostały pobrane przez roślinę i stały się odporne na zmycie. Jeżeli temperatura powietrza jest niższa czas ten wydłuża się nawet do 5 godzin.

    W sadach, w których objawy parcha jabłoni pojawiły się, na pewno konieczne będzie wykonanie zabiegów wyniszczających, w celu zahamowania rozprzestrzeniania się choroby na niezakażone jeszcze liście i zawiązki, a następnie ochrona preparatami powierzchniowymi do samych zbiorów, zwłaszcza gdy będzie wysoka wilgotność i częste opady deszczu. Najlepszą skuteczność wyniszczającą wykazują fungicydy systemiczne z grupy IBE (Score 250 EC, Capitan 400 EC) użyte w mieszaninie ze środkami strobilurynowymi (Zato 50 WG, Discus 500 WG, Ardent 500 SC) lub powierzchniowymi (Captan 80 WG/50 WP, Merpan 80 WG) oraz środki dodynowe (Carpene 65 WP, Syllit 65 WP). Odstęp między kolejnymi takimi zabiegami nie powinien być dłuższy niż 5 dni. Wykonywanie więcej niż dwóch zabiegów wyniszczających mija się z celem, gdyż i tak żaden ze środków nie jest w stanie w 100% zniszczyć patogena, zwłaszcza na owocach, a zabiegi takie niosą ryzyko selekcji form odpornych.

    Ze względu na wysoką wilgotność powietrza poważny problem w sezonie 2010 może stanowić także szara pleśń. Grzyb Botrytis cinerea, sprawca choroby, jest typowym polifagiem porażającym wielu gatunków roślin uprawnych i dziko rosnących. Na skutek zakażenia kwiatów jabłoni przez zarodniki B. cinerea rozwija się gnilna plama na zawiązkach owoców, u podstawy działek kielicha. Jej rozwój zostaje dość szybko zahamowany, a porażona tkanka zapada się i zasycha. Wokół kielicha pozostają wówczas ciemnobrązowe, suche, nekrotyczne plamy o średnicy 0,5-3 cm. Wystąpieniu tej formy szarej pleśni jabłek (sucha zgnilizna przykielichowa) szczególnie sprzyja deszczowa pogoda w czasie kwitnienia oraz opadania płatków. Grzyb zasiedla słupki i pręciki, a także pozostaje w formie ukrytej w kielichu rozwijającego się owocu. Choroba może wystąpić na różnych odmianach jabłoni.

    Taka deszczowa pogoda nie sprzyja natomiast rozwojowi mączniaka jabłoni (Podosphaera leucotricha), tym bardziej, że nasilenie choroby po zimie wydaje się być jednak mniejsze niż w ostatnich latach. Liczba porażonych rozetek liściowych w maju wynosiła około 6%, co w porównaniu do 25% w ubiegłym sezonie jest wyraźnym ograniczeniem. Ważne jest jednak, aby w czerwcu wykonać lustracje, zwłaszcza na odmianach podatnych (‘Idared’, ‘Paulared’, ‘Early Geneva’, ‘Lodel’) i podjąć decyzję o wykonaniu zabiegu. Stosowane w sadach preparaty systemiczne IBE i strobiluryny do zwalczania parcha jabłoni, bardzo dobrze ograniczają także nasilenie mączniaka jabłoni.

    fot. 1-4. B. Meszka