„Czarny sen sadownika”

    Plantpress Sp. z o.o.

    16 grudnia ub. r. w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie odbyła się konferencja pod tytułem „Handel owocami w Polsce i Austrii, teraz i w przyszłości”. Spotkanie zorganizowane przez Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie, Zakład Ekonomiki Ogrodnictwa oraz Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych przy współpracy Urzędu Marszałkowskiego województwa lubelskiego oraz Lubelskiego Rynku Hurtowego S.A. w Elizówce zgromadziło prawie 700 osób. Taka frekwencja – rekordowa w historii lubelskich konferencji poświęconych ekonomice sadownictwa – świadczy o problemach, jakich sadownicy mogą doświadczyć w bieżącym sezonie i kolejnych latach

    [envira-gallery id=”41725″]

    Nadprodukcja, czy sezonowy nadmiar?

    Profesor dr hab. Eberhard Makosz rozpoczynając spotkanie stwierdził, ze tytułowa tematyka została wymuszona bieżącą sytuacją rynkową. Po drugim z rzędu nieopłacalnym sezonie na przemysłowe owoce wiśni, truskawek i jabłek, ciężkie miesiące zapowiadają się także dla producentów jabłek deserowych. W rozmowach sadowników dominuje temat kryzysu oraz pytanie, „kiedy ruszy eksport?” Sytuacja jest trudna, bo produkcja jabłek w Polsce rośnie, a spożycie szybko spada. Niedawno statystyczny Polak zjadał 23 kg tych owoców rocznie, obecnie – tylko 15 kg. W tej sprawie Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych złożyło wniosek dotyczący rozpoczęcia promocji jabłek deserowych w Polsce.

    W tym roku – mimo zbiorów jabłek niższych niż w 2008 roku – jabłek w magazynach jest więcej. Prof. Makosz oceniał, że 1 grudnia ub. r. polskie zapasy wynosiły około 700 tys. ton, a europejskie 4,2 mln ton.  Tymczasem w sezonie 2008/2009 do grudnia wyeksportowaliśmy z Polski 250 tys. ton jabłek, do grudnia 2009 r. – zaledwie 55 tys. ton. Ceny skupy w bieżącym sezonie są niższe niż rok wcześniej. Prof. Makosz stwierdził, że po raz pierwszy jest pesymistą i na miejscu sadownika nie czekałby już ze sprzedażą owoców takich odmian jak ‘Gala’, ‘Jonagold’ czy ‘Cortland’, gdyby oferowano mu za nie 0,70 zł/kg (0,80 zł/kg w przypadku ‘Gali’ czy ‘Golden Deliciousa’). „Jeżeli do czerwca nie wyeksportujemy z kraju 450 tys. jabłek, nie wiem, co zrobimy. Trzeba się zastanowić, jak ma wyglądać polskie sadownictwo. Czy mamy już nadprodukcję jabłek, czy tylko ich sezonowy nadmiar” – dodał. Musimy też walczyć o to, aby jak najdłużej utrzymać dotychczasowe kanały dystrybucji owoców w Polsce. Wciąż mamy ich kilka, podczas gdy w wielu innych krajach pozostał już tylko jeden – supermarkety.

    Austria – ceny jabłek poniżej kosztów produkcji

    Leo Steinbauer i Kurt Timoschek z Austrii przedstawili sytuację sadownictwa w tym kraju. Powierzchnia upraw i plantacji sadowniczych w tym kraju rośnie, choć niektóre gatunki znikają z rynku. Przykładem mogą być plantacje czarnej porzeczki zastąpione częściowo uprawami czarnego bzu. Austria produkuje około 200 tys. ton jabłek deserowych rocznie, z czego około 80 tys. może wchłonąć rynek wewnętrzny. Reszta musi być wyeksportowana (główne kierunki to Węgry, Niemcy, Chorwacja, Skandynawia, Rumunia i Hiszpania). Inaczej niż w Polsce, za eksport odpowiada tam tylko jedna prężna organizacja. Choć w Austrii spożycie jabłek spada, wciąż jednak jest prawie 2 razy wyższe niż w Polsce. Aż 90% jabłek w tym kraju sprzedawane jest jednak przez supermarkety, w tym prawie 30% przez 2 sieci – Lidl oraz Hofer. Średnia cena detaliczna jabłek w 2008 roku wyniosła około 1,3 euro/kg, w 2009 – prawdopodobnie – 1,2 euro/kg. Zdaniem austriackich gości, w ostatnich dwóch sezonach sadownicy z tego kraju sprzedawali jabłka poniżej kosztów produkcji. Prelegenci podkreślali jednak, że na ceny trzeba patrzeć przez pryzmat kilku lat. Koszty produkcji dla przedstawicieli supermarketów są bez znaczenia, ich interesuje cena rynkowa. Z sieciami trzeba jednak współpracować, bo kto wypada z rynku już na niego nie wraca. Poza tym innej alternatywy dla sprzedaży już nie ma (ewentualne nisze to miejsce dla kilku procent produkcji), a jak mówi austriackie przysłowie „trudno sikać pod wiatr”.

    Co nas czeka w przyszłości? Zdaniem gości z Austrii będą to: zabezpieczenie jakości owoców (siatki przeciwgradowe, nawadnianie, powszechne używanie systemu SmartFresh lub tzw. przechowywania dynamicznego); sortowanie jabłek ze względu na jędrność i zawartość cukru; coraz mniej miejsca na jabłka w sklepach (wzrost asortymentu owoców tropikalnych); wzrost znaczenia produktów ekologicznych oraz tzw. funkcjonalnych (wygodnych do spożycia przecierów owocowych, obranych i krojonych świeżych owoców, itp.).

    Supermarkety – do 30% udziału w handlu owocami w Polsce

    Takie cyfry przedstawił dr Grzegorz Klimek z ISK (fot. 1). Jego zdaniem w supermarketach wybór odmian jabłek jest najmniejszy i często są one błędnie oznakowane. Ceny jabłek są tam jednak niższe niż na bazarach. To, co stało się w Austrii można nazwać „czarnym snem sadownika”, podkreślił prelegent dodając, że musimy starać się utrzymać w Polsce dotychczasowe kanały dystrybucji w sprzedaży jabłek deserowych (tabela). Trzeba wspierać bazary i targowiska, walczyć o utrzymanie małych sklepów. Dla sadowników najważniejszy pozostaje eksport, bo spożycie w kraju spada ze względu na konkurencję tanich owoców południowych oraz spożycie soków. Dr Klimek nawiązał też do perspektywy prywatyzacji rynków hurtowych w 2011 roku. Wprawdzie dla sadowników ten kanał zbytu przestał być atrakcyjny, ale prywatyzacja może doprowadzić do przejęcia rynków przez hurtowników, a tym samym wzrostu cen owoców i warzyw.

    Tezę gości z Austrii o tym, że supermarkety będą coraz ważniejsze w zaopatrzeniu w owoce i warzywa w Polsce kontynuował dr Janusz Suszyna z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sandomierzu. Jego zdaniem, w Polsce również doczekamy się udziału tego kanału na poziomie 90%. Podkreślał, że umowy, które sieci zawierają z dostawcami są podporządkowane korzyściom płynących dla tych pierwszych. Większość kosztów przerzuca się na dostawców. Dla przedstawicieli sieci handlowych koszty produkcji nie są ważne, liczy się cena rynkowa, czyli akceptowalna przez klienta z uwzględnieniem konkurencji.

    „Jesteśmy zdani na supermarkety, choć nigdy tego nie chcieliśmy. Bez sieci nie byłoby nas” mówił Zbigniew Chołyk, prezes zrzeszenia Stryjno-Sad. Ta działająca na Lubelszczyźnie grupa producencka sprzedaje przez sieci handlowe aż 80% jabłek wyprodukowanych w gospodarstwach swoich 74 członków. Z. Chołyk podkreślał, że supermarkety dają gwarancje stałych dostaw przez cały rok, wysyłki dużych partii towarów, planowania nasadzeń pod kątem odmian, zatrudnienia stałych pracowników czy wreszcie poprawy standardów jakościowych i dotyczących bezpieczeństwa produktów.

    Handel ze Wschodem

    Ten temat był najgorętszy w grudniu. Według Krzysztofa Gontarskiego z firmy Intertrade, zajmującej się głównie eksportem jabłek, w tym roku w polskich komorach przechowalniczych jest więcej owoców niż przed rokiem, bo ich jakość była lepsza. Niestety,do czasu konferencji jego firma wyekspediowała na Wschód tylko około tysiąca ton jabłek, podczas gdy w 2008 r. – 5 tys. ton. W grudniu Rosja wciąż zaopatrywała się w tanie jabłka z Serbii, Mołdawii, Ukrainy i z lokalnej produkcji. Prelegent podkreślał, że polskie jabłka są na rynku rosyjskim postrzegane jako najgorsze pod względem jakości (porównywalne z mołdawskimi). Jeśli nie wyłożymy dużych pieniędzy na marketing, Polska długo nie będzie konkurencyjna na tym rynku. Dodatkowo eksporterów gnębiły w 2009 roku wahania kursowe (kurs dolara zmieniał się od 1,9 zł do 3,7 zł), a obecnie normy fitosanitarne. „W Rosji rozpoczynają się łowy. Trzykrotne przyłapanie eksportera na przekroczeniu norm oznacza wykluczenie go oraz laboratorium, które przygotowało ekspertyzę z rynku rosyjskiego”. Zarówno Rosję, jak i Ukrainę dopadł też kryzys. K. Gontarski stwierdził, że na 23 rosyjskich odbiorców musiał zrezygnować z 16, którzy mieli problemy finansowe. Pieniędzy brakuje też Ukraińcom, którzy już nie chcą jabłek ekskluzywnych, ale tanich. Tymczasem tanie jabłka z Zachodu mogą w tym sezonie konkurować z polskimi. W 2009 roku Belgowie i Holendrzy sprzedawali na Wschód jabłka po wstępnym sortowaniu (w skrzyniopaletach) po 0,2 euro/kg. W tym sezonie takie owoce proponują już po 0,14 euro/kg.

    Tragiczna jakość jabłek w polskich sklepach

    Zdaniem Piotra Zajkowskiego (fot. 2), spadek spożycia jabłek w Polsce wynika po części z ich kiepskiej jakości. W supermarketach sprzedaje się owoce ordzawione, przejrzałe, źle oznakowane i podane (zamiast na wytłoczkach, często wysypane na pryzmach). W małych sklepach osiedlowych jest jeszcze gorzej. Do tego dochodzi powszechny brak dbałości o jędrność. Potwierdziły to badania jędrności jabłek zakupionych w różnych sieciach handlowych. A gdy brakuje dobrego jabłka, od października do lutego klient sięga po pomarańcze. Mało kto uświadamia sobie, że tylko w 2007 roku konsumpcja jabłek spadła o więcej niż wyniósł wzrost ich eksportu. Jeżeli zadbamy o jakość jabłek, zwłaszcza tych oferowanych do czasu otwarcia komór z modyfikowaną atmosferą możemy znacznie podnieść sprzedaż, bo klient po dobre owoce na pewno wróci. Bo jak stwierdził P. Zajkowski, w jego domu skrzynka dobrych jabłek przywieziona od sadownika znika w ciągu kilku dni, natomiast jabłka z supermarketu dzieciom nie smakują.

    fot. 1, 2 W. Górka