Fructura 2009

    Plantpress Sp. z o.o.

    Od 18 do 20 grudnia ub. roku odbywały się targi sadownicze w Saint Truiden w Belgii. Pomimo nietypowej dla tego kraju śnieżnej i mroźnej pogody, trzecia już edycja tej imprezy (poprzednie zorganizowano w 2003 oraz 2006 roku) przyciągnęła do hali Belgijskiej Aukcji Owocowej (BFV) około 3300 zwiedzających. Dominowali Belgowie i Holendrzy, ale pojawili się również sadownicy z Polski, Niemiec oraz innych krajów. Na 7000 m2 powierzchni, ponad 100 wystawców przedstawiło ofertę dla sadowników oraz producentów truskawek i owoców jagodowych.

    [envira-gallery id=”41778″]

    Grusze

    Sady w Belgii są obecnie zdominowane przez nasadzenia grusz, których powierzchnia jest większa od tej przeznaczonej pod sady jabłoniowe. Zwiedzających nie dziwiło więc, że dużo uwagi poświęcono nowym odmianom grusz. Gwiazdą targów była grusza Sweet Sensation (fot. 1), pierwsza czerwona gruszka wprowadzona do komercyjnej produkcji w Europie, jako odmiana klubowa. Sweet Sensation to czerwony mutant ‘Komisówki’ którego właścicielem jest holenderska firma Next Fruit Generation (NFG). Docelowo planowane jest posadzenie około 1200 ha tej odmiany w Europie oraz założenie plantacji w RPA i w Chile, które będą dostarczać owoców poza sezonem na naszej półkuli. W 2008 roku z europejskich sadów zebrano pierwsze owoce, w ubiegłym pierwszy plon handlowy. Za gruszki Sweet Sensation sadownicy otrzymywali w ub. roku do 1,5 €/kg. Większość owoców trafiła do ekskluzywnych sieci handlowych w Belgii, Holandii oraz w Wielkiej Brytanii.

    Na targach pokazano także inne propozycje odmianowe grusz, w tym o czerwonych owocach. Na stoisku belgijskiej doświadczalnej stacji sadowniczej Proefcentrum Fruitteelt można było zobaczyć gruszki (fot. 2) zebrane z kwater doświadczalnych. Atrakcyjnym wyglądem przyciągały zwłaszcza 2 kandydatki na odmiany z firmy NFG. Odmiana prezentowana pod nazwa Queens Forelle przypomina nieco wyglądem owoce odmiany ‘Forelle’ (grusza uprawiana w RPA, gdyż w Europie jest bardzo podatna na zarazę ogniową), aczkolwiek nie ma z nią nic wspólnego. Choć tworzy piękne owoce, pierwsze doświadczenia nie są obiecujące, gdyż plonuje niezbyt obficie (naukowcy z Proefcentrum Fruitteelt uważają, że może być to wina słabej jakości drzewek, które dostali do doświadczeń) i tylko niewielka część gruszek uzyskuje duży czerwony rumieniec. W Belgii dojrzewa w trzecim tygodniu września. Wiedza na temat drugiej czerwonej gruszka z NFG – Early Desire – jest na razie zbyt mała, aby opiniować o jej przydatności do uprawy komercyjnej.
    Bardzo dobrze zapowiada się natomiast otrzymana we francuskim Angers grusza o zielonych owocach prezentowana pod nazwą P6R31A18 (‘Konferencja’ x ‘Doyenne d’Hivres’). W sprzyjających warunkach (zimne noce) owoce mogą mieć żółtopomarańczowy rumieniec. Grusza ta dojrzewa 2-3 tygodnie po ‘Konferencji’, dobrze plonuje i przechowuje się (porównywalnie do ‘Konferencji’, ale lepiej znosi warunki zwykłej chłodni). Najważniejszą jej zaletą jest jednak brak ordzawienia na owocach oraz utrzymywanie zielonej barwy skórki podczas przechowywania.

    Główną nowością szkółki drzew owocowych René Nicolaï n.v. z Belgii była natomiast znana już polskim sadownikom czeska odmiana ‘Dicolor’ (fot. 3). Polecano ją, jako bardzo plenną w warunkach belgijskich, mało podatną na parcha i tworzącą bardzo atrakcyjne owoce, które wielkością ustępują jednak gruszkom Sweet Sensation. Zdaniem przedstawicieli szkółki, przy właściwym przerzedzaniu zawiązków ‘Dicolor’ tworzy owoce wystarczającej wielkości.

    Jabłonie

    Belgia i Holandia to kraje, w których uprawia się sporo odmian klubowych jabłoni, stąd spore było zainteresowanie nowościami z tego gatunku. Oprócz odmian, które już odniosły sukces (m.in. Kanzi®, Greenstar®, Wellant®, Jazz® czy Junami®) prezentowano także kilka nowości.

    Na stoisku szkółki Morren’s z Belgii promowano jabłoń Sissired®. Ten czerwony mutant odmiany ‘Delcorf’ polecany był, jako jeden z najlepszych dostępnych obecnie mutantów tej odmiany o różowoczerwonym rumieńcu, który pokrywa prawie całą skórkę. Owoce Sissired® (fot. 4) mają dojrzewać około 8 dni wcześniej niż jabłka ‘Delcorfa’ i podczas jednokrotnego zbioru można zerwać około 70% z nich. Jabłka są średnie do dużych i można je dość długo przechowywać (na targach prezentowano dobrej jakości owoce w grudniu).

    Inne wczesne jabłko – ‘Zari’ (fot. 5) – prezentowały szkółki René Nicolaï n.v. oraz bvba Carolus. Odmiana ‘Zari’ została otrzymana w holenderskiej firmie Better3fruit (jej największym sukcesem były dotychczas odmiany Kanzi® i Greenstar®) jako krzyżówka ‘Elstar’ x ‘Delcorf’ i nie będzie dystrybuowana jako jabłoń klubowa. W Belgii owoce ‘Zari’ dojrzewają pod koniec sierpnia (tydzień po ‘Delcorfie’). Jabłka mają regularny stożkowaty kształt, średnicę 70-80 mm i skórkę pokrytą w 75% paskowanym czerwonym rumieńcem na zielonożółtym tle. Miąższ ma być kruchy i soczysty o średniej jędrności 7 kG/cm2 i zawartości cukrów na poziomie 14,5 brix. ‘Zari’ ma cechować się wyjątkowo dobrą trwałością owoców i ich zdolnością do przechowywania – 6-8 tygodni w zwykłej chłodni i aż do stycznia w kontrolowanej atmosferze.

    Odmiana ‘Maribelle’ bywa określana, jako Pink Lady® dla krajów o chłodniejszym klimacie oraz krótszym okresie wegetacji. ‘Maribelle’ ma w rodowodzie takie odmiany jak ‘Meiprinses’, ‘Gloster’ i ‘Elstar’. Owoce dojrzewają w podobnym okresie co ‘Golden Delicious’ i ‘ Jonagold’ i mają się dobrze przechowywać. Jabłka są atrakcyjne; stożkowate, z dużym różowoczerwonym rumieńcem i kruchym, twardym miąższem (7-8 kg/cm2). Według przedstawicieli szkółki van Rijn z Holandii, która oferuje ‘Maribelle’ odmiana ta ma być przyjazna dla sadownika: łatwa do formowania, produktywna, niewymagająca intensywnego przerzedzania i o największym udziale w plonie jabłek o średnicy 75-85 mm. Odmiana nie będzie dystrybuowana jako klubowa. W 2009 roku w Holandii posadzono 7000 drzew, a na kolejny zamówiono ich już 58 000.

    Belgijski sadownik Patrick Vandenwije prezentował jabłka odmiany ‘Chasel’ (nazwa pochodzi od imion jego córek: Charlotte, Astrid oraz Eline), znalezione w sadzie z odmianą ‘Jonagold’. Jak utrzymuje odkrywca, nowa odmiana nie jest jednak mutantem ‘Jonagolda’. Ma z nim wiele cech wspólnych, ale też kilka odmiennych, np. wyraźne jasne przetchlinki (podobne jak u odmiany ‘Granny Smith’) oraz jasny miąższ, który długo nie ciemnieje po przecięciu owoców. Dotychczas owoce ‘Chasel’ dostępne są wyłącznie w gospodarstwie P. Vandenwije, ale drzewka tej odmiany są już w ofercie szkółki René Nicolaï n.v. z Belgii i mają być dystrybuowane jako odmiana klubowa.

    Mechanizacja

    Główna nagroda za innowacje została przyznana dla zaczepianego opryskiwacza tunelowego Lipco z Niemiec (fot. 7). Takie maszyny są już popularne w Holandii, ale jeszcze rzadko spotykane w Belgii. Prezentowany model waży około 2000 kg, ma zbiornik o pojemności 1600 l i można nim opryskiwać drzewa o wysokości do 3,5 m. według przedstawicieli firmy, która oferowała maszynę oszczędności cieczy roboczej sięgają 30%. Opryskiwacz wymaga ciągnika o mocy 70 KM i kosztuje około 60 tys. euro.

    Belgijskie przedsiębiorstwo Visiomatics NV zaprezentowało robota o nazwie Orient 6 do układania jabłek lub gruszek na wytłoczkach. Czterościeżkowe urządzenie sprzężone jest z systemem kamer oraz programem komputerowym. Pozwala na układanie jabłek rumieńcem do góry oraz ogonkami w jedną stronę (fot. 8) na wytłoczkach jednowarstwowych lub dwuwarstwowych. Można też dodać opcję selekcji owoców ze względu na wady skórki. Wydajność urządzenia to 400 kg na godzinę, a cena podstawowego modelu około 120 tys. euro.

    Wielu zwiedzających gromadziło stoisko, na którym belgijski sadownik Marc Jacobs prezentował samodzielnie wykonaną maszynę do “odkurzania grusz” (fot. 9) z miodówek gruszowych , które stanowią poważne zagrożenie w sadach ze względu na trudne zwalczanie chemiczne. Doczepiane do ciągnika urządzenie składa się ze zbiornika na wodę, systemu spryskiwaczy, wentylatorów oraz dużych ekranów. Powietrze jest wydmuchiwane z wentylatorów na drzewa od dołu w stronę ekranów z tworzywa sztucznego, które obejmują drzewa z boków rzędów i od góry. Owady są zdmuchiwane z drzew na ekrany i spłukiwane wodą ze spryskiwaczy na ekranach do rynien na zbiorniku. Stąd zebrany płyn z owadami jest zasysany przez filtr z do zbiornika. Owady trzeba usuwać z filtra mniej więcej co każde 2 przejechane w sadzie hektary. Według M. Jacobsa, przy każdym przejeździe niszczone jest około 70% miodówek, a przy 3 przejazdach łącznie do 97% tych owadów. W swoim sadzie Jacobs „odkurza” grusze głównie po kwitnieniu, gdyż w lecie urządzenie mogłoby niszczyć owady pożyteczne.

    Platformy sadownicze są w Belgii i Holandii używane powszechnie. Na targach Fructura prezentowano większość znanych marek tych urządzeń (np. N. Blosi, Knecht, Hercules, Orsi, Marchesi). Nowością była pierwsza samobieżna platforma napędzana nie silnikiem spalinowym, ale elektrycznym (6 KW /48 V – fot. 10). Zdaniem jej producenta, belgijskiej firmy Hoogwerkers Santermans, podstawową zaletą urządzenia jest brak drgań, które mogą uszkadzać owoce w skrzyniopaletach oraz stwarzać niekorzystne warunki pracy ludzi. Taki silnik nie zanieczyszcza środowiska, na co często zwraca się już uwagę na Zachodzie. Urządzenie może pracować do 6 godzin przy w pełni naładowanych akumulatorach. Podstawowa wersja kosztuje około 26 tys. euro.

    W Holandii i Belgii, gdzie limity stosowania nawozów mineralnych są bardzo restrykcyjne, w sadownictwie często wykorzystuje się nawozy organiczne (komposty, podłoża z pieczarkarni, obornik zwierzęcy). Najprostsze rozrzutniki do nawozów organicznych to urządzenia metalowe z podajnikiem taśmowym, „młynem” do nawozu i wylotami w stronę rzędów drzew. Mercedesem wśród rozrzutników można nazwać maszynę włoskiej firmy Agrofer. Jej zasobnik wykonano z desek modrzewiowych (fot. 11), które są trwalsze niż metal i w kontakcie z obornikiem nie korodują, ani nie odkształcają się. Sercem tego rozrzutnika jest specjalny mechanizm rozdrabniania i dystrybucji nawozu, co pozwala wykorzystywać maszynę do równomiernego podawania zarówno małych dawek obornika kurzego, jak i bardzo dużych słomiastego obornika krowiego. Ten ostatni trudno aplikować zwykłymi rozrzutnikami, gdyż warstwa podawana w rzędy jest zwykle bardzo nierównomierna (słomiasty obornik łatwo się zbryla). Prezentowana wersja samobieżna modelu Agrofer kosztowała w najdroższej wersji 17,5 tys. euro, ale podstawowa zaczyna się od 10 tys. euro.

    Poprawieniu warunków dla utrzymania i stymulacji życia biologicznego gleby ma pomagać nawóz PRP SOL produkowany przez francuską firmę o tej samej nazwie. Nawóz ma sprzyjać rozwojowi dżdżownic, pożytecznych grzybów, nicieni oraz innych organizmów. Jego skład jest chroniony patentem. Według przedstawicieli producenta, zawiera różne związki mineralne spakowane w gliniane granulki (fot. 12) . Ma przyczyniać się do napowietrzenia gleby, ułatwiać magazynowanie w niej wody, wpływać na wzrost zawartości próchnicy i przyswajalnych składników pokarmowych. Po użyciu nawozu gleba ma być luźniejsza, bardziej gruzełkowata i stawiać mniejsze opory elementom roboczym maszyn. PRP SOL jest dopuszczony w rolnictwie ekologicznym. W sadach zalecano dawki 150-400 kg/ha w zależności od zawartości substancji organicznych. W Belgii kilogram nawozu kosztuje około 0,65 euro.

    Inne nowości

    Najwyższym urządzeniem na targach było działo przeciwgradowe (fot. 13) belgijskiej firmy Inopower. Wytwarza ono fale uderzeniowe, które docierając do górnych warstw atmosfery powodują destabilizację kryształów lodu. Zamiast gradu na ziemię spada deszcz lub mokry śnieg. Fale uderzeniowe powstają przez spalanie w komorze spalania mieszaniny acetylenu, tlenu i azotu. System zasilany jest przez 12 V panele słoneczne. Może być uruchamiany manualnie, za pomocą fal radiowych lub za pośrednictwem sieci GSM (sms). Jeden kompletny zestaw (około 42 tys. euro) może chronić obszar 80 ha (1 km2). Koszty obsługi wynoszą w Belgii około 500 euro rocznie (zakup 8 butli z acetylenem i 8 ze sprężonym powietrzem, co starcza na 6 godzin pracy). Urządzenie należy uruchomić na 20-25 minut przed spodziewanym opadem gradu.
    Belgijska firma Agrofrost prezentowała mobilne i stacjonarne urządzenia do ochrony sadów przed przymrozkami (fot. 14). Pierwsze z nich to Frostbuster zaczepiany do ciągnika (około 17 tys. euro). Napędzony jego osią wentylator zasysa powietrze i nagrzewa palnikiem gazowym do 80-100ºC (zasobnik mieści 6 butli z propanem). Podgrzane powietrze jest wydmuchane między drzewa dwoma wylotami na 40-50 metrów z każdej strony urządzenia. Ważne jest, aby co 10 minut przejechać przez to same miejsce. Obecnie ponad 60 takich urządzeń wykorzystuje się w sadach we Francji, Belgii, Nowej Zelandii i na Węgrzech. Na plantacjach truskawek i w sadach czereśniowych popularne są natomiast tańsze (około 5 tys. euro) wersje stacjonarne oferowane pod nazwą Frostguard. Ustawiona na stelażu maszyna jest wyposażona w prosty palnik gazowy oraz silny wentylator napędzany silnikiem benzynowym. Wylot ogrzanego powietrza obraca się o 360° raz na 7-8 minut. W zależności od modelu, Frostguard chroni rośliny w okręgu o średnicy 60-120 m. 4 butle z gazem wystarczają na 7-8 godzin działania.

    Targi Fructura były także miejscem premiery dla belgijskiej firmy CropSafe, która zaprezentowała serię preparatów do ochrony roślin, w tym sadów przed chorobami grzybowymi (Sporax), uszkodzeniami kwiatów i zawiązków przez przymrozki (Frozil), pękaniu owoców czereśni (Repelo) i uszkadzaniu ich przez ptaki (Aversis). Wszystkie te preparaty działają na zasadzie tworzenia fizycznej bariery na fragmentach roślin i ponieważ nie zawierają środków chemicznych nie wymagają rejestracji i mogą być stosowane także w uprawach ekologicznych. Skuteczność tych preparatów była testowana w belgijskiej doświadczalnej stacji sadowniczej Proefcentrum Fruitteelt.

    Belgijska firma Fyto Vrancken przedstawiła na targach interesujące rozwiązanie do przechowywania niewielkich ilości owoców w skrzyniopaletach, w których wytwarzana jest modyfikowana atmosfera. Skrzyniopalety o nazwie Mat Tiempo wykonane są z tworzywa sztucznego i mają dopasowaną szczelną pokrywę z membranami (fot. 15), które przepuszczając różne składniki gazowe doprowadzają do wytworzenia wewnątrz zmodyfikowanej atmosfery. Kontrolując stężenie tlenu i dwutlenku węgla wewnątrz skrzyni i zakładając przykrywki na część membran można modyfikować skład atmosfery w zależności od przechowywanych owoców. Skrzyniopalety można ustawić w zwykłej chłodni i wykorzystywać dla jabłek, czereśni czy śliwek. Pojedynczy moduł kosztuje około 300 euro.

    fot. 1-15 W. Górka