Święto Kwitnącej Jabłoni w Umaniu

    W sensie geograficznym Umań leży prawie dokładnie w centrum Ukrainy. Stanowi też centrum ukraińskiej nauki sadowniczej – od dwudziestu ośmiu lat odbywają się tutaj seminaria sadownicze będące głównym punktem programu tytułowego Święta. Organizuje go niezmiennie prof. Aleksander Melnyk z Katedry Sadownictwa Umańskiego Narodowego Uniwersytetu Sadowniczego. Na ostatnie Międzynarodowe Seminarium Sadownicze zjechało około 350 sadowników z całej Ukrainy i liczni goście z kilku krajów Europy. Miło było stwierdzić, że wśród nich najliczniejszą grupę (około 20 osób) stanowili Polacy.

    [envira-gallery id=”40886″]

    Sadownicze alternatywy

    Jadąc do Umania z zachodu ma się do wyboru nieco krótszą drogę wprost z Lwowa przez Winnicę lub dłuższą przez Czerniowce – Kamieniec Podolski i Winnicę. Tym razem wybraliśmy wariant południowy, dłuższy – przez Bukowinę właśnie. Północna część tej historyczno-geograficznej krainy stanowi teraz obwód czerniowiecki Ukrainy. Na terenach między Prutem od zachodu, Dniestrem od północy i wschodu i granicą z Mołdową od południa w ostatnich kilkunastu latach coraz intensywniej rozwija się sadownictwo. Sprzyjające tej produkcji warunki naturalne (urodzajne gleby, łagodne skłony, niewiele niższe niż w środkowej Polsce opady deszczu) były od dawna wykorzystywane do uprawy drzew owocowych – także i w położonej dalej na południe Mołdowie.  Obecnie tendencja ta nasila się, a powstające sady coraz częściej przypominają nasze średnie i dobre gospodarstwa. By się temu bliżej przyjrzeć nadłożyliśmy drogi skręcając w Lwowie na południe.

    Na kwitnącej Bukowinie

    To określenie pasuje do regionu chyba nie tylko przez kilka dni trwania tej fazy fenologicznej. W porównaniu z czysto rolniczymi terenami bukowińska wieś sprawia wrażenie bardziej zasobnej i bardziej dynamicznej. Obszar najbardziej skoncentrowanej produkcji sadowniczej rozciąga się około 100 km ze wschodu na zachód i 25 km z północy na południe. Dokładnych szacunków ich powierzchni brak, ale miejscowi sadownicy mówią o blisko 10 tys. ha produkcyjnych sadów (fot. 1). Na rzadkie jeszcze, ale już organizowane tutaj spotkania instruktażowe przychodzi ponad 300 osób. Innym wskaźnikiem atrakcyjności sadownictwa w tym regionie jest cena ziemi. Formalnie na Ukrainie nie można jej kupić (parlament co roku odnawia moratorium na jej sprzedaż) – co najwyżej można ją wydzierżawić na 49 lat. Jak zwał, tak zwał: hektar ziemi to wydatek około 8000 dolarów.

    Struktura użytkowania ziemi na Bukowinie jest zbliżona do tej, jaką mamy na południu Polski – uwzględniając podobieństwa krajobrazu wyrwany ze snu człowiek może okolice Czerniowców pomylić z Sandomierszczyzną, pogórzem pod Tarnowem lub Przemyślem.

    Podobnie też przebiega ewolucja gospodarstw. Z jednej strony intensyfikacja upraw – „wszyscy” sadzą drzewka niezależnie od posiadanych obszarów, wiedzy i technicznych możliwości, z drugiej – coraz wyraźniejsza obecność dużych, stale powiększanych gospodarstw tutejszych liderów – zwykle pionierów nowoczesnego bukowińskiego sadownictwa.

    Liderzy

    Jedno z takich rozwojowych gospodarstw prowadzi w Ridkiwcach (historyczna nazwa wsi: Rarańcza – miejsce walk żołnierzy polskich w 1915 i 1918 r.) Leonid Makarenko (fot. 2) z żoną i dwoma synami. W tej chwili gospodarstwo ma obsadzonych sadami i szkółką zwarty obszar 50 ha. Przeważają w nim młode (fot. 3), 2- i 3-letnie jabłonie na podkładce ‘M.9’ (m.in. ‘Gala’, ‘Renet Simirienko’), są też kwatery grusz i czereśni (fot. 4). Szkółka ma własny matecznik z podkładkami jabłoni. Cały sad ma instalacje nawodnieniową. Pod spodziewane zbiory buduje się obiekt przechowalniczy wyposażony w linię sortowniczą z rozładunkiem wodnym. Następna inwestycja w gospodarstwie (sad jabłoniowy) jest przygotowywana na zakupionym niedawno kompleksie o powierzchni 100 ha (fot. 5).

    Gospodarstwo nie narzeka na brak chętnych do pracy. L. Makarenko płaci około 5 UAH za godzinę prostej fizycznej pracy. Ale poza tym gwarantuje pracownikowi utrzymanie – nocleg i trzy posiłki w domu socjalnym, którego standard zasługuje na uznanie (fot. 6).

    Rynek jabłek na Ukrainie jest rynkiem producenta. Sadownicy uzyskują ceny hurtowe, jakich polscy koledzy mogą im pozazdrościć. Z gospodarstwa Makarenków w kończącym się sezonie nie wychodziły jabłka po cenie niższej niż 5 UAH/kg. Jabłka odmiany Red Prince® przez cały sezon sprzedają się po 10 UAH/kg, inne mają ceny pomiędzy 7 a 12 UAH/kg (1 zł to obecnie około 2,4 hrywny). Warto jednak pamiętać, że ukraiński sadownik wszystkie nowoczesne środki produkcji potrzebne w sadzie i gospodarstwie musi ściągać z „Zachodu”, więc koszty produkcji też odbiegają od polskich.

    W Umaniu

    Tematem tegorocznego XXVIII Międzynarodowego Seminarium Sadowniczego były nowoczesne technologie produkcji sadowniczej. Większość prelegentów stanowili goście z zagranicy. Wśród nich byli szkółkarze z Południowego Tyrolu (trzy szkółki z tego regionu Włoch), dyrektor Instytutu Juliusa Kühna z Drezna (Pilnitz), a także przedstawiciele Polski (fot. 7) – prof. Eberhard Makosz, Tadeusz Pagacz, Maciej Lipecki, Zbigniew Rewera i Zbigniew Marek. Wydawnictwo Plantpress miało swoje stoisko w kuluarach konferencji – dużym zainteresowaniem cieszył się pierwszy numer rosyjskojęzycznej wersji EFM-u (fot. 8).

    Sesja seminaryjna rozpoczęła się wykładem prof. E. Makosza na temat produkcji owoców jagodowych w Polsce. Ta grupa roślin jest w Umaniu omawiana raczej rzadko, gdyż najwięcej uwagi poświęca się na tej konferencji sadom. Owoce jagodowe „dorobiły się” na Ukrainie osobnej dużej, także międzynarodowej konferencji. Przed trzema laty na lwowskim rynku hurtowym Szuwar odbyła się pierwsza z nich, w ubiegłym druga – postanowiono na niej, że kolejna, w roku bieżącym będzie już obradować w Kijowie, na nowym, największym obecnie w kraju rynku Stolicznym. Profesor Makosz przypomniał, że towarowe plantacje roślin jagodowych zaczęły się w Polsce rozwijać dopiero po II wojnie światowej. Jeszcze w 1961 r. zbiory jagodowych nie wyglądały imponująco (dla porównania w nawiasach zbiory z ub.r. w tys. ton): truskawki – 26 (159), maliny 5 (105), porzeczki 41 (160), agrest 23 (16). Rekordowe zbiory truskawek odnotowaliśmy w 1987 r. (334 tys. t), a porzeczek w 2010 r. (191 tys. t). Wyraźny regres widoczny jest tylko w produkcji agrestu. W sumie produkujemy obecnie około 500 tys. ton owoców jagodowych, co stanowi 12% zbiorów owoców ogółem.

    Najciekawszy wykład dotyczący szkółkarstwa wygłosiła dyrektor Instytutu Juliusa Kühna (Dresden Pillnitz) prof. dr Magda Viola Hanke. Dobrze przygotowane wystąpienie (mieszcząc się w limicie czasu przekazała wszystko, co zaplanowała) wygłosiła sprawnie i poprawnie po rosyjsku (studiowała w Doniecku). Po szybkim wprowadzeniu o metodzie prac hodowlanych w swoim instytucie przedstawiła wyniki hodowli odmian jabłoni odpornych na parcha jabłoni oraz inne choroby. W trwających około 20 lat pracach nad nową odmianą zespół z Pilnitz stara się wprowadzać do nowych kreacji kilka genów warunkujących odporność na choroby. Pierwsze generacje drezdeńskich jabłoni miały gen Vf pochodzący od Malus floribunda, najczęstszy czynnik odporności na Venturia inaequalis. Ale już ‘Reglindis’ – opisywana w prasie fachowej odmiana ma gen pochodzący od ‘Antonówki’ (VA), ‘Regia’ ma gen Vh4, zaś ‘Recolor’ dysponuje dwoma – Vf i VA. Nowsze odmiany z Pillnitz są oznaczane seryjną nazwą „Rea” (więcej na temat tych odmian jabłoni w „Szkółkarstwie”). Spośród wyhodowanych w Pilnitz czereśni prof. M. Hanke wymieniła Pisue 206, zaś z wiśni – ‘Spinell’.

    Czerkawszczyna

    W drugim dniu Święta Kwitnącej Jabłoni organizatorzy proponują zwiedzanie wyróżniających się pobliskich (w skali Ukrainy, czyli w promieniu około 100 km) sadów. W tym roku przyjmował gości Mykoła Olejnyk (fot. 9) ze wsi Szewczenkowskoje w obwodzie czerkaskim. Nawet w polskich realiach gospodarstwo M. Olejnyka byłoby uznane za niewielkie – to zaledwie kilka hektarów sadu jabłoniowego (fot. 10) i mała szkółka. Gospodarz jest jednak postacią popularną wśród ukraińskich sadowników, a i w Polsce jest znany. Jest jednym z pionierów prywatnego sadownictwa na Ukrainie – to u niego zakładano jeden z „holenderskich” sadów (w ramach programu pomocowego podobnego do zrealizowanego wcześniej w Polsce). Wielu ukraińskich i niektórzy polscy sadownicy wspominają, jak we wczesnych latach dziewięćdziesiątych chronił tę i pozostałe kwatery swojego sadu (w sumie ponad 2 ha) ręcznym 10-litrowym opryskiwaczem plecakowym (w rodzaju naszego Pilmeta). Profesjonalny ciągnikowy opryskiwacz trafił do jego gospodarstwa po dwóch sezonach „rękodzieła”.

    fot. 1–10 P. Grel